niedziela, 29 czerwca 2014

Słów kilka...


Chciałoby się coś napisać, powiedzieć, wyjaśnić. A w głowie pustka, totalna pustka. Z natury jestem takim człowiekiem, że na określony, interesujący mnie temat mam dużo do powiedzenia. I tu, w tym miejscu, także powinnam być wylewna. Ale nie jestem. Trudna ze mnie osoba. Wiem to doskonale.
Dzień dobry! – to tak na dobry początek. N-ty, ale ciągle początek.
Tak – od ponad roku obiecuję nową historię. Tak – raz na „ruski rok” się uaktywniam i użalam nad swoją weną twórczą. Tak – jestem niesłowna i boli mnie to cholernie. Bo ze mną jest tak: nie mogę jak niektórzy tworzyć historii tak, że mam mały zarys, dodaję pierwszy rozdział, myślę nad kolejnym, mam wenę twórczą więc piszę kolejny.. Nie. Ja muszę mieć napisane wszystko od początku do końca, wszystko dopięte na ostatni guzik. Co najmniej kilka rozdziałów muszę mieć stworzone, żeby mieć jakiś punk zaczepienia. Taka jestem, nic nie poradzę.
Mam taki głupi charakter, że po opublikowaniu jednego rozdziału nie mogę zebrać siebie i swoich myśli do kolejnego. Po prostu nie mogę. Coś mnie blokuje. I choć w głowie mam tysiące pomysłów, kiedy zasiadam do laptopa mam totalną pustkę. Nie wiem co robić, co pisać. Wiem, marne wytłumaczenie, ale lepsze to niż żadne, prawda? No właśnie.
Najwytrwalsi (o ile tu tacy się znajdują, w co szczerze wątpię, a mimo to piszę) zauważyli pewne zmiany na blogu. Wasza „Allie” znów ma „genialny pomysł” na nową historię z tą różnicą, że mam chęć do jej tworzenia, mam koncepcję, wizję bohaterów. Nic tylko pisać, poważnie.
Dobra, starczy tego paplania o głupotach. Czas się spiąć pośladki, jak to mawia mój dobry kolega i wziąć się do roboty, bo opowiadanie samo się nie stworzy. Ci, którzy to przeczytali niech zostawią ślad, że tu byli. Że chcą mi dać kolejną (już ostatnią mam nadzieję) szansę i wspierać w tworzeniu tego, co narodziło się przed niespełna dwu tygodniami w mojej głowie.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie,

Allie.

środa, 24 lipca 2013

ROZDZIAŁ I



Gdańsk, wrzesień 2013



            Pierwszy września większości mieszkańców Gdańska kojarzy się przede wszystkim z wybuchem II wojny światowej. Trudno się temu dziwić – w końcu Gdańsk był drugim miejscem (po „uśpionym Wieluniu”), które z impetem zaatakowały siły nieprzyjaciela zza zachodniej granicy. Ten dzień, choć przywołuje smutne wspomnienia, jest dniem ważnym i szczególnym. Przeróżne uroczystości odbywające się każdego roku, przemówienia najwyższych władz państwowych, przyjazdy zagranicznych dyplomatów próbujących cały czas przepraszać za to, co wyrządzili ich przodkowie. Jednak wszystkie te działania nie są w stanie zmienić przeszłości, wymazać jej z pamięci. Takich rzeczy się nie zapomina. Nie wolno.
            Siedemnastoletnia Eliza zawsze słuchała wszystkich wystąpień uważnie z należytą powagą. Nie interesowała się szczególnie historią, jednak te wydarzenia dotyczyły także jej społeczności – była przecież rodowitą Gdańszczanką. Robiła to dla siebie, dla własnej wiedzy. Chciała wiedzieć i spróbować wyobrazić sobie, co w tamtym straszliwym okresie musieli przeżywać niewinni ludzie, którzy doświadczyli koszmaru niekończącej się wojny.
            Pierwszy września oznaczał dla niej także początek nowego roku szkolnego. Kolejny czas ciężkiej pracy, miłych chwil a także trudności. Wytrwałości i zaangażowania. Nauka w liceum daje w kość szczególnie teraz, kiedy z wyróżnieniem otrzymuje się promocję do klasy drugiej i można rozpoczynać  kolejny etap edukacji.
            Każdego roku zanim udawała się na uroczystą akademię inaugurującą kolejny cykl nauczania wstawała wcześnie rano, z czym nie miała najmniejszego problemu nawet w okresie zimowym – i udawała się na pobliską plażę, gdzie zamaczała delikatnie stopy w orzeźwiającej, morskiej wodzie, w ręku trzymając niedawno umyte i wyczyszczone trampki  jej ulubione obuwie. Oglądanie słońca wzbijającego się i poruszającego po niebie, oświetlającego potem całe miasto sprawiało jej ogromną przyjemność. Mimo, że taki widok mogła oglądać niemal codziennie, nigdy jej się to nie nudziło.
            - Czyżbyś znowu spacerowała po plaży? – zapytała mama, witając ją szczerym, pogodnym uśmiechem.
            - Oczywiście. Jak co roku o tej porze – odpowiedziała równie wesoło.
            - Nawet gdyby padało to nie zrezygnowałabyś ze spaceru. Dobrze mówię? – zagadywał tata.
            - Nigdy! – zaśmiała się. – To jest jakby mój rytuał tato. Za nic w świecie nie wolno go przerywać. Warunki atmosferyczne nie są żadną przeszkodą, uwierz – wyjaśniła, po czym wbiegła do swojego pokoju niemal zawadzając o próg, aby doprowadzić się do porządku. Nie minęło nawet dwadzieścia minut kiedy była już gotowa do wyjścia.
            - Nie czekasz na Klarę? – dopytywała się rodzicielka.
            - Przed chwilą dzwoniła, że dopiero wstała i na pewno nie zdąży się przyszykować do szkoły.
            Klara – jej najlepsza przyjaciółka. Szalona blondynka z tysiącami myśli na minutę. Bezpośrednia, czasami porażająco szczera osoba. Bez zastanowienia mogła wyrzucać z siebie to, co leżało jej na sercu. Odważna i pewna siebie kobieta – tak zwykła siebie nazywać. Była także nieco leniwa, ciężka praca nie była jej mocną stroną, stąd też miała nie najlepsze wyniki w nauce. Do tego była niesamowitym śpiochem.
            - Nic nowego – bąknął tata, na co Eliza charakterystycznie przewróciła oczami.
            - Pa! – krzyknęła, po czym zamknęła za sobą drzwi. Ledwo zdążyła wyjść z domu, gdy zauważyła pewną osobę, która opierała się o furtkę i trzymała w ręku telefon. Był to chłopak, poznała to po posturze. Po głębszym zastanowieniu stwierdziła:
            - Rafał.
Z Rafałem brunetka znała się od najmłodszych lat. Ich rodzice utrzymywali ze sobą przyjacielskie kontakty. Z czasem zaczęli się wzajemnie odwiedzać zabierając ze sobą dzieci, które z biegiem lat zaczęły się darzyć coraz głębszą sympatią. Był młodszy od niej o rok, lecz jak na swój wiek wyglądał bardzo poważnie. Odkąd sięgała ją pamięć, jako dzieci spędzali ze sobą bardzo dużo czasu. Razem zabijali czas na placu zabaw, razem uczęszczali do szkoły. Ot, prawdziwa para przyjaciół. Taka z prawdziwego zdarzenia. Oczywiście mieli także innych znajomych spośród swoich rówieśników, jednak ich znajomość była wyjątkowa. Tak im się zresztą wydawało.
Odkąd zaczęli uczęszczać do gimnazjum wszystko zaczęło się zmieniać. Zmienił się szczególnie on. Wpadł po prostu w nieodpowiednie towarzystwo. Zaczął pić, palić, chodzić na „imprezy”, włóczyć się ze swoją bandą po mieście. Ot, zwyczajny dzień zwykłego nastolatka w XXI wieku. Ich kontakty stawały się coraz rzadsze. Udawał, że jej nie zna, gdyż nie pasowała do jego towarzystwa, do jego nowej paczki. Eliza pogodziła się z tym i przestawała zwracać uwagę na to, co robił Rafał. Jego życie, jego wybór, jego sprawa – powtarzała. Z dnia na dzień zaczęli wymazywać siebie z pamięci. Coś jednak w nim pękło, gdyż od tegorocznych wakacji zaczął od nowa nawiązywać kontakt z dziewczyną. Mówił: „Idę do nowej szkoły, będą nowi znajomi. Chcę odciąć się od tamtego towarzystwa, od tamtego życia. Chcę zacząć od nowa. To był błąd, nie wiem dlaczego tak postępowałem.” W jednej chwili Elizie zrobiło się go po prostu żal, gdyż taka była z natury, dlatego nie wytrwała w swoim postępowaniu mówiąc, że już nigdy się do niego nie odezwie.
- Co Ty tu robisz Rafał? – zapytała.
- Hej Ela! – uśmiechnął się przyjaźnie. – Pomyślałem, że skoro od teraz mamy chodzić razem do tej samej szkoły, to moglibyśmy iść razem na rozpoczęcie. Wprowadziłabyś mnie w ten „nieznany świat”.
Tak, oczywiście. Bo Ty przecież myślisz tylko i wyłącznie o rozpoczęciu roku.
- A nie pomyślałeś czasem, że mogę być już z kimś umówiona?
            - Klara zapewne już by tu była – odpowiedział uśmiechając się cwanie.
            - Nie mówię o niej – nie dawała za wygraną.
            - Wiesz, że możemy się tak droczyć do późnego wieczora.
            - Wiem to doskonale – mruknęła. – Więc chodźmy. Nie chcę się spóźnić i w konsekwencji dotrzeć do szkoły jako ostatnia – odpowiedziała nieco wyrafinowanie.
            - Tak, tak – zaśmiał się Rafał.
Próba wmówienia mu, że na kogoś czekała zakończyła się fiaskiem. Nie był głupi, doskonale wiedział, że grono jej najbliższych  znajomych ograniczało się zaledwie do kilku osób, najbardziej zaufanych. Nie była duszą towarzystwa, co dało się zauważyć.  Nie reagując na to co powiedział i nie czekając aż ruszy się z miejsca, zwartym krokiem ruszyła w kierunku szkoły.
- Dlaczego jesteś taka… taka.. – szukał słów chłopak, doganiając brunetkę.
- Jaka?
- Nieustępliwa, że tak to nazwę – mruknął. – Elka, przepraszałem Cię już tysiące razy, w wakacje próbowałem Ci wszystko jakoś racjonalnie wytłumaczyć. Mówiłem, że się zmieniłem i żałuję swojego dotychczasowego postępowania. Jesteś taka uparta.
- Słuchaj, jeśli myślisz, że jednym przepraszam czy nawet tysiącami jak określiłeś, jesteś w stanie wszystko wymazać z mojej pamięci, to się mylisz. Udawałeś, że mnie nie znasz, naśmiewałeś się wraz z kolegami, miałeś mnie gdzieś. Na wybaczenie potrzeba czasu. Nie da się tak na zawołanie zapomnieć.
- Więc ile czasu potrzebujesz? – zapytał błagalnym tonem.
- Nieskończenie wiele! – warknęła.
- A może jednak ciut mniej? – obracał wszystko w żart Rafał.
- Zachowujesz się jak dziecko – powiedziała śmiejąc się pod nosem. Szybko doprowadziła się jednak do porządku. Miała grać twardą i niedostępną, a tymczasem pozwoliła sobie na chwilę słabości. – Na ten temat porozmawiamy innym razem, bo jak widzisz zbliżamy się do szkoły. Po za tym to nie jest odpowiednie miejsce na takie rozmowy. Może tak być?
- Jak sobie życzysz – wydukał uśmiechnięty od ucha do ucha.
- I z czego się tak cieszysz?
- Z tego, iż powiedziałaś, że pogadamy kiedy indziej. To oznacza, że wkrótce się spotkamy. Czyli istnieje nadzieja na rychłe pojednanie! – mówił szybko bez ładu i składu. – To pa! – rzucił na pożegnanie i nie wiadomo kiedy zniknął w tłumie.
- Wariat – powiedziała w duchu.

Na uroczystej akademii rozpoczynającej nowy rok szkolny Eliza bezskutecznie próbowała odszukać Klarę. Zadanie nie należało do najprostszych, ponieważ w sali znajdowało się mnóstwo ludzi, którzy bezustannie się kręcili, wymachiwali rękoma czy wykonywali jakieś dziwnie wyglądające gesty. Dziewczyna starała się rozglądać na wszystkie możliwe strony, jednak Klary jak nie było, tak nie było. Znalazła za to kilku znajomych ze swojej klasy, którzy kiedy tylko spostrzegli, spogląda w ich strony, natychmiast odwracali głowy. Była to „kompania” Mileny, dziewczyny której Eliza nie znosiła. I to z wzajemnością. Wraz z rozpoczęciem uroczystej „mowy” przez dyrektora szkoły zrezygnowała ze swoich poszukiwań.
- Na urodziny kupię jej specjalny budzik z takim dźwiękiem, który znienawidzi do końca swojego życia i raz na zawsze wybije sobie z głowy zasypianie! – mówiła w duchu.
Co jak co, ale Klarę lubiła mieć przy swoim boku. Dzięki niej czuła się odważniejsza i bardziej pewna swoich racji. Nie była zdana sama na siebie, blondynka zawsze stawała w jej obronie. Eliza mimo, że wiedziała czego chce i czego oczekuje od innych, bała się wypowiadać cokolwiek na głos. Dotyczyło to szczególnie osób, których nie lubiła. Którym nie potrafiła się przeciwstawić. To była jej pieta Achillesa. Trzeba było nad tym popracować.
Jak się spodziewała, Klara nie dotarła na akademię. Zobaczyły się dopiero w klasie, kiedy przyjaciółka wbiegła jak oparzona bojąc się reakcji wychowawcy na jej spóźnienie. Nie dość, że w roku szkolnym często zdarzało jej się przychodzić kilka minut po dzwonku, to w dodatku spóźnia się na rozpoczęciu. Niedoczekanie!
- Cześć Elka – odezwała się blondynka, lekko zdyszana.
- Cześć Klara. A gdzie to się podziewało w trakcie akademii, co?
- Po pierwsze zaspałam. Znasz mnie przecież – odparła bez ogródek puszczając oczko. – Po drugie: nie chciało mi się słuchać nudnego wystąpienia dyrektora. Tyle lat rządzi tą placówką. Mógłby wymyśleć coś ciekawego. Ileż to można słuchać tego samego?
- Gdyby wszyscy mieli podobny tok myślenia do Twojego, to sala zapewne świeciłaby już pustkami od kilku dobrych lat – zaśmiała się. – A tak po za tym, miło Cię znów widzieć – uśmiechnęła się serdecznie.
- Ciebie również – odpowiedziała marszcząc brwi. Zaczęła bacznie przyglądać się swojej przyjaciółce, co wywołało na twarzy tej drugiej wyraźne zdziwienie.
- Można wiedzieć dlaczego mnie tak obserwujesz? Jestem brudna, coś mi wyskoczyło? – dopytywała się brunetka, jednocześnie dotykając rękoma swojej twarzy, która ni stąd ni zowąd stała się atrakcją.
- Tak dawno Cię nie widziałam, dlatego sprawdzam czy się czasem nie zmieniłaś – mówiła. – Możesz mi przypomnieć kiedy się ostatnio spotkałyśmy?
- Dwa miesiące temu? – odparła niepewnie Eliza.
- Bingo! – niemal wrzasnęła. – Gdzieś Ty się podziewała przez ten czas? Ja wiem, że Ty nie przepadasz za spotkaniami towarzyskimi, ale dla swojej jedynej i najlepszej przyjaciółki mogłaś zrobić wyjątek – odpowiedziała udając obrażoną.
- Byłam na wakacjach. To wszystko. Opowiem Ci wszystko potem, bo jak widzisz teraz raczej nie dam rady.
- No ja myślę – dodała pospiesznie Klara.
Rozmowę przyjaciółek przerwała bowiem wchodząca do klasy wychowawczyni – pani Dominika.
Wraz z przekroczeniem progu wszystkie oczy zwróciły się w jej kierunku. Jak każdego roku pewnym krokiem weszła do klasy posyłając wszystkim uczniów radosny uśmiech. Zachowywała się jakby była na jakimś pokazie mody i występowała w roli modelki. Każdy z uczniów zastanawiał się nawet, czy kiedyś nie pracowała w tym zawodzie. Była wysoka, zgrabna i szczupła. Miała piękne, długie kasztanowe włosy, które zawsze lekko podkręcała. Nosiła buty na wysokim obcasie, ubierała się w markowych sklepach zwracając uwagę na najmodniejsze rzeczy. Wszystko jednak rozsądnie, z umiarem. Mimo iż była tuż przed czterdziestką, urody i stylu mogła jej pozazdrościć nie jedna dwudziestolatka.
- Dzień dobry droga młodzieży – rzuciła swój stary dobry tekst na powitanie. – Miło Was widzieć ponownie w pełnym dwudziestopięcioosobowym składzie. Widać, że wzięliście sobie do serca moje rady jak bezpiecznie przetrwać wakacje.
- Oczywiście. Nie myśleliśmy przecież o niczym innym w trakcie wakacji, tylko o pani radach – odparł Janek, na co cała klasa wybuchła śmiechem. Pani Dominika również lekko się uśmiechnęła.
- Miło mi to słyszeć, szczególnie z Twoich ust Janku. Może zechcesz nam przywołać więcej swoich błyskotliwych uwag?
- Nie ma problemu – odezwał się niewzruszony.
- Po niemiecku! – dodała wychowawczyni.
- To ja może już zamilknę – odparł skruszony wiedząc, że w takich dyskusjach nie jest w stanie pokonać nauczycielki. Nie należało się bowiem zwieść jej urokowi. Język, jak i charakter miała bowiem cięty. Potrafiła nawet największego żartownisia doprowadzić do należytego porządku.
 Klasa chichotała cicho pod nosem.
- Janek, Janek, Janek. On chyba nigdy nie zmądrzeje – powiedziała również lekko rozbawiona Eliza.
- Ale trzeba przyznać, że bez niego i jego wiernej „kompanii” byłoby po prostu nudno – zauważyła Klara.
- Nie zaprzeczę – uśmiechnęła się brunetka.
Głos zabrała ponownie pani Dominika.
            - Postaram się nie mówić dzisiaj za dużo z racji tego, że jutro na pierwszej godzinie mamy lekcję wychowawczą. Wszelkie sprawy organizacyjne omówimy więc jutro. Nie spotykamy się także pierwszy raz, bo już drugi rok mam zaszczyt Was uczyć, więc darujemy sobie zapoznawanie z regulaminem szkoły i klasopracowni, bo powtarzane są co roku te same rzeczy. Prawdę mówiąc, prawie nikt z Was tego nie słucha. Pamiętajcie jednak o bezpiecznym poruszaniu się na terenie szkoły i po za nią. Myślcie o odpowiedzialności za siebie i innych. To, że w przyszłym roku otrzymacie plastikowy dokument nie znaczy, że staniecie się od razu dorosłymi ludźmi. Zachowujcie się jednak poważnie. I myślcie co robicie. Po prostu myślcie – mówiła pani Jaskółowska. – Chcę Was również poinformować, że przez najbliższy miesiąc lekcje będą wyglądały nieco inaczej. O szczegółach dowiecie się jednak jutro – dodała po czym zaczęła pakować do swojej torebki rzeczy, które z niewiadomych przyczyn przed momentem wyciągnęła.
            Skierowawszy się do drzwi wyjściowych przypomniała sobie o jednej sprawie.
            - Zapomniałabym. Na tablicy macie zapisany jutrzejszy plan zajęć.
            - Mamy go przepisać? – odezwał się ktoś z końca sali.
            - Róbcie sobie z nim co chcecie – odparła lekko zdenerwowana. – Do widzenia – rzuciła krótko i wyszła. Jak się potem dowiedziała klasa spieszyła się do dyrektora.
            Uczniowie bez żadnego przymusu wyjęli z torebek bądź kieszeni kartkę oraz długopis, zapisali plan lekcji, schowali uprzednio wyjęte przybory i szybko skierowali się ku wyjściu. W Tle było słychać toczące się dyskusje na przeróżne tematy. Kiedy uczniowie innych klas również opuścili pomieszczenia na korytarzach zrobił się zgiełk, który z każdą chwilą przeradzał się w coraz mniejszy szum aż dźwięk zniknął całkiem. Szkoła powoli opustoszała.
            - To można wiedzieć gdzie podziewałaś się w te wakacje? Ciężko było się z Toba skontaktować – zapytała Klara w drodze powrotnej.
            - Byłam u babci, w Zakopanym. Okrągły miesiąc wśród ciszy, spokoju, piękna natury i cudnych krajobrazów. Wiesz jak tam jest pięknie? Zrobiłam mnóstwo zdjęć, z których jestem zadowolona. A co najważniejsze wypoczęłam i naładowałam akumulatory. Przez kolejny miesiąc byłam już w domu. Nie kontaktowałam się z Tobą, bo domyślałam się, że możesz nie mieć czasu. Po za tym pisałam Ci kiedyś, że Rafał zaczął się odzywać. Musiałam wszystko przemyśleć – opowiadała Eliza. – A Ty? Gdzie byłaś?
            - W tym roku zostałam niestety w Gdańsku. Cały lipiec przeznaczyłam za zabawy i spotkania towarzyskie. Chciałam także Ciebie gdzieś wyciągnąć, ale nie można się było dodzwonić. W sierpniu przyjechała do mnie ciotka z Francji z mężem i trójką małych dzieci. Do tego towarzystwa dołączyła jeszcze moja siostra, więc na karku miałam czwórkę dzieci. Masakra jakaś. Gdyby przyjechali na tydzień, dwa – okej, mogłabym to wytrzymać. Ale na cały miesiąc bez kilku dni? To ponad moje siły.
            Eliza słuchając narzekań przyjaciółki zaśmiała się cicho.
            - Oj, postaw się na ich miejscu. Tak rzadko się widujecie przecież. Dla nich miesiąc zleciał jak z byka strzelił. Rodzinne spotkania są do przeżycia. Na pewno nie było tak źle jak mówisz.
            - Haha – zachichotała Klara. – Momentami było i zabawnie – stwierdziła. – Mniejsza z tym. Dzisiaj tak po osiemnastej na plaży organizowana jest jakaś mała impreza. Tak na powitanie nowego roku szkolnego. Wstęp wolny. Wpadniesz?
            - Dzięki za zaproszenie, ale nie skorzystam. Wiesz, że to nie są moje klimaty.
            - No dobrze – westchnęła ciężko blondynka. – Znając Ciebie zostaniesz przy swoim, więc nie będę Cię namawiała. Gdybyś jednak zmieniła znanie (jakimś cudem) to wiesz, gdzie wszystkich znaleźć.
            - Jasne – odpowiedziała z uśmiechem Eliza. – To pa – powiedziała posyłając przyjaciółce uśmiech, po czym obie rozeszły się do swoich domów.
            Nie czekając do następnego dnia, brunetka w pierwszej kolejności udała się do swojego pokoju, by spakować potrzebne książki i naszykować ubrania na kolejny dzień. Nie lubiła z niczym zwlekać. Przynajmniej jeśli chodziło o szkołę. Zwartym krokiem zeszła do kuchni, gdzie zjadła smaczny obiad. Po umyciu naczyń i wykonaniu kilku domowych obowiązków, popołudnie miała tylko dla siebie. Jak każdego dnia układała się w wygodnym fotelu trzymając w ręku książkę.

            Dzień minął dość szybko. Nieubłaganie nastał wieczór. Brunetka postanowiła udać się na spacer. Nie wiedziała co ją podkusiło, aby wychodzić o tej porze. Nigdy nie opuszczała domu w godzinach wieczornych. Czas ten spędzała przede wszystkim przed telewizorem lub komputerem. Tego dnia było jednak inaczej. Uprzedziła rodziców o swoich planach mówiąc, że za dwadzieścia minut będzie z powrotem w domu. Dotarłszy na miejsce usłyszała bawiących się w oddali ludzi. To pewnie impreza, o której opowiadała Klara – pomyślała. Nie miała ochoty do nich dołączyć. Takie zabawy wiązały się przede wszystkim z dużą ilością alkoholu, do którego Eliza miała wstręt. Popatrzywszy na dobrze znane otoczenie, dziewczyna postanowiła udać się domu. Odwracając się spostrzegła, że ktoś zbliża się w jej kierunku. Kiedy odgadła kim jest tajemnicza osoba, cichutko westchnęła. 





----------------------------------------------------------------------------------------------------

I mamy pierwszy rozdział.
Szczerze powiedziawszy to miałam go dodać pod koniec tygodnia, ale przez przypadek kliknęłam "opublikuj" i takim oto sposobem macie to, co macie. :D
Czekam na komentarze: dobre jak i złe. Szczere.
To moje pierwsze opowiadanie, więc błędy też mogą się zdarzyć (rozdział był kilkakrotnie edytowany). 
Miłego czytania i do następnego! 



czwartek, 11 lipca 2013

REAKTYWACJA!



Witam po ponad trzy miesięcznej przerwie!

Dlaczego usunęłam opowiadanie? - Styl w jakim było napisane był bez sensu. Nic się nie kleiło, przynajmniej tak uważam. Pomysłów było dużo, jednak po dłuższym przemyśleniu nie były interesujące, a wręcz były głupie.
Dlaczego tak długo nic nie dodawałam, pomimo obietnic? - Pracowałam nad innym opowiadaniem, które gdy miałam opublikować postanowiłam udoskonalić. Szkoła również była pewną przeszkodą. Kiedy miałam zadebiutować na innym blogu postanowiłam przerobić "stare" opowiadanie i stworzyć coś nowego. Coś, co za niedługo opublikuję.
Mam nadzieję, że to opowiadanie przypadnie Wam, czytelnikom do gustu.
Liczę na Wasze szczere opinie - one bardzo motywują i pomagają.

Do napisania! :)